We Wrocławiu było bardzo fajnie i jak to na wyjazdach bywa, czas zleciał stanowczo za szybko.
W każdym razie znowu jestem w domu i w związku z nowym atakiem zimy moja Liv zażyczyła sobie kategorycznie ciepłych dodatków.
No więc, nie mając innego wyjścia, zabrałam się do roboty i oto jej efekty.
Czapeczka, duuuży szalik (czy może jak duży, to już szal?) i rękawiczki. A szal jest naprawdę spory, więc można się nim porządnie okręcić i opatulić...
Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia i Liv jest żywym tego dowodem.
Bardzo zadowolona z otrzymanego kompleciku zażyczyła sobie dalszego ciągu garderoby.
Tak więc w najbliższym czasie pewnie znowu będę zmuszona coś dla niej stworzyć.
Ale ponieważ to takie kochane stworzonko, więc będę to robiła z wielką przyjemnością.
Tylko tyle, że doba jest ostatnio za krótka, biorąc pod uwagę wszystko, co mam do zrobienia (nie tylko w dziedzinie dotyczącej lalek).
Dwa ostatnie fotki świadczą, że pani zima nie bardzo ma ochotę nas opuścić, tak więc zimowa odzież jeszcze przez jakiś czas się przyda. Innego rodzaju stroje są przez Liv równie mile widziane.
Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję za miłe i fajne komentarze :)
Witam też gorąco moich nowych Gości Obserwatorów.
Super, że jesteście :)