Trochę mnie nie było... Zresztą w domu też. Mieszkałam sobie przez kilka dni na Mazurach.
W zasadzie powinnam napisać - harowałam na Mazurach. A jadąc tam, zabrałam ze sobą moją Antoinette Pure i miało być mnóstwo zdjęć. Tymczasem tak byłam zapracowana, że nie miałam czasu dosłownie na nic innego. Tak więc skończyło się tylko na planach.
Ale następnym razem będą już różniste plenery.
A teraz pragnę się podzielić swoją radością.
Dłuuugo wyczekiwana nowa lokatorka w końcu zawita w moje progi.
Jestem podekscytowana ogromnie !!!!!
I to będzie już w ten weekend.
Czyż to nie wspaniale.
Już się nie mogę doczekać, żeby ją Wam przedstawić.
I już mam dla niej imię -
Wisenna. Podobno jest to staropolskie imię żeńskie, występujące w encyklopedii Glogera. Piszę podobno, bo encyklopedii owej nie posiadam, więc sprawdzić nie mogę, a doszukałam się informacji, że jednak to nie tak do końca z tym imieniem...
W każdym razie bez względu na pochodzenie będzie
Wisenna, bo bardzo mi się podoba.
I już za dwa-trzy dni Wam ją pokażę.
A potem pojedzie zrobić się na bóstwo....
Ale zanim to nastąpi, obiecuję zdjęcia.
Ojej, już się nie mogę doczekać...
A mnie już się kołacze po głowie następna panna i dla niej też mam już imię. Ale to całkiem inna historia i nie jest pewne, czy będzie miała dalszy ciąg.
Ale żeby nie było tak zupełnie bezzdjęciowo, zaprezentuję Wam moją hortensję. Co prawda jest bardzo malutka, ale mam nadzieję, że urośnie i będzie prześliczna. Tym razem mowa oczywiście o kwiatku, a nie o lalce ;)
Od dawna bardzo chciałam mieć... i w końcu mam.
I jeszcze już zupełnie na koniec - domek wiktoriański do bardzo malutkich mieszkań :)